Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/dramatis.ta-literacki.rzeszow.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
Gniewnie otarła twarz dłonią.

Mark przybladł.

Gniewnie otarła twarz dłonią.

- Gzy to ma jakieś znaczenie?
Nie mógł w to uwierzyć. To się stało samo. I nie miało najmniejszego sensu.
- To nie widzę powodu, dla którego nie miałby reago¬wać w jakikolwiek sposób, gdy ktoś do niego mówi - odparła zimno Tammy. - Czy sam już próbował coś po¬wiedzieć?
kto odwiedził tę planetę, poznał jedynie kilkadziesiąt lub kilkaset obliczy Maski, co nie zawsze było czymś
Mały Książę i Róża
Co teraz?
- Czy nie zechciałaby pani zejść?
Mały Książę był zdumiony. Motyl uznał za kwiat jego szal! Zaskoczony przysunął się do Róży i cicho ją poprosił:
- Skoro jej rzeczy pasują na panią, to może dobrze, że się nie zmarnują... Zapraszamy do stołu – powiedziała z uśmiechem i gestem pani domu wskazała Tammy krzesło.
Do siódmej zostało jeszcze pół godziny. Tammy wzięła prysznic, umyła włosy, przebrała się w zapasowe dżinsy i prostą bawełnianą bluzkę - w plecaku nie miała nic innego - a potem wyjęła zaadresowaną do siebie kopertę i otwo¬rzyła ją.
- Nie, niczego mi nie brakowało. Nie marzłam w nocy i żaden baobab mi nie dokuczał. Ja... Brakowało mi ciebie...
Chris odchylił się i oparł ramiona o oparcie kanapy, jakby zachęcając Becka do dalszej przemowy. Merchant wstał i zaczął chodzić po pokoju. - W tamtych czasach robotnicy pracowali na dwóch dziesięciogodzirmych zmianach, z czterogodzinną przerwą między nimi na przeglądy techniczne i tak dalej. Huff chciał to zmienić. Przejść na trzy ośmiogodzinne zmiany, eliminując czas na inspekcje i naprawy. To było przedmiotem sporu między nim a Hallserem. - Hallser był przedstawicielem robotników - powiedział Chris. - Był typem działacza. Wszyscy go lubili, nawet Huff. Problem z panem Hallserem polegał na tym, że zbyt poważnie potraktował swoją rolę. Myślę sobie, że przez cały ten czas mógł nawet być agentem związków zawodowych, wysłanym na przeszpiegi. - Huff podjął decyzję na temat nowych zmian i nikt nie potrafił go od tego odwieść - ciągnął Beck. - W hali nie było wtedy nikogo poza Hallserem, który pracował przy piaskarce. Huff zaczął się z nimi spierać. Wreszcie wepchnął Hallsera do maszyny, włączył ją, a ty wszystko widziałeś. Hallsera prawie przecięło na pół. Widziałeś to, prawda, Chris? - Jak mogłem to widzieć, skoro mnie przy tym nie było? - Huff powiedział mi, że byłeś. Chris wydawał się zaskoczony tym oświadczeniem. - Naprawdę? Cóż, nawet jeśli byłem, niczego nie widziałem. - Przekręcił głowę na bok i popatrzył uważnie na Becka. - Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy i czemu jesteś tym tak zdenerwowany? - Każdy prawnik chciałby, żeby jego klient okazał się niewinny. - Wątpię w to. Gdyby wszyscy ludzie byli niewinni, nie miałbyś pracy. Właściwie to czuję ulgę, że wreszcie się dowiedziałeś o Iversonie. Nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, inaczej jak moglibyśmy sobie zaufać? - Nie zaufałeś mi w sprawie zaręczyn Danny'ego. - To prawda. Że też musiałem się wygadać. - Wasz problem nie polegał wyłącznie na pobożności tej młodej kobiety. Chodziło o to, że Danny chciał się wyspowiadać. Chris przeklął pod nosem. - Zamierzał wypaplać Jezusowi i całemu światu o tym, co stało się z Iversonem. - Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza w twojej sprawie? - Sprawie? Jakiej sprawie? Nie ma już żadnej sprawy, Beck. Pamiętasz uniżone przeprosiny Wayne'a Scotta za to, że mnie podejrzewał? Gdybym miał na palcu pierścień, niechybnie by go ucałował. - Miałeś doskonały motyw, żeby zabić brata. Chris potrząsnął głową i roześmiał się cicho. - Uważasz, że to ja zabiłem Danny'ego? - spytał. - Zrobiłeś to? - Mam alibi, pamiętasz? Słodka Lila. - Zrobiłeś to?! - huknął Beck. - Nie, Beck. Nie zrobiłem. Chris uśmiechał się, gdy zadzwonił jego telefon. Odebrał go i po chwili skrzywił się niemiłosiernie. - O co chodzi, George? - Przez chwilę słuchał swojego rozmówcy, - Teraz? Ile czasu nam to zajmie? Dobrze - odparł niechętnie. - Zaraz zejdę - z tymi słowy zakończył rozmowę. - George denerwuje się perspektywą poniedziałkowej inspekcji. Chce, żebym spojrzał na pasek klinowy
- Więc jednak przybyłeś okazać mi swoje uwielbienie?! Jakże się cieszę! A ta piękna róża jest z pewnością dla
- To było... - czuł się zakłopotany i sytuacją, i tym, że nie umie znaleźć słów, by nazwać nowe odczucia i doznania. -

- No ale... Ale bycie wampirem... jest super.

nic niezwykłego.
dziwacznym facetem. Jessica obawiała się, że na początku trochę się w
- Czy uważasz, że to ma coś wspólnego z Sheilą?
z dywanu, włos, resztka popiołu. W tym jednak
czynili inni, którzy również wypadali na zewnątrz z obłędem w oczach.
pierwowzór Draculi, jedli obiad, gdyż obecnie mieściła się tam restauracja.
- Pieprzę ich.
a ona nie zbierała się do odejścia.
do fundamentów. Jessica miała niedaleko do domu, ledwie trzy
- I zaczęliście się spotykać - stwierdziła Kelsey.
- Tylko że ja bym chciała napisać o tym jako o zjawisku
Dziewięć jeden jeden, dziewięć jeden jeden, wezwać
Otworzył oczy i uświadomił sobie, że głos dobiega zza okna. Nie
Pokręciła z niesmakiem głową.
RS

©2019 dramatis.ta-literacki.rzeszow.pl - Split Template by One Page Love